|
www.rzeczpospolita2015.fora.pl Symulacja Polityczna
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 14:43, 03 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Pani prezydent, niech pani nie idzie tą drogą!
Już sądziłem, że w kwestii dialogu społecznego mamy wreszcie nową (a właściwie starą, tylko zapomnianą) jakość. Bo oto rząd, po zmianie koalicji zaczął swoje poczynania konsultować. Odżyła Komisja Trójstronna, odkurzono Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego. Można mówić, że to pokazówka, że zagrywka propagandowa, ale tak czy siak przywrócenie jakiejś formy dialogu było faktem.
Tymczasem pani prezydent ni stąd ni zowąd postanowiła ważną z punktu widzenia polityki społecznej i gospodarczej oraz po prostu zwykłych ludzi - zawetować. Z nikim się nie skonsultowała, nikogo nie zapytała o zdanie. Może chciała zrobić na przekór rządowej modzie na dialog, a może po prostu nie chciała nikogo słuchać.
Pamiętam dobrze, że jej poprzednik Bronisław Komorowski miał w zwyczaju przed podpisaniem każdej kontrowersyjnej ustawy przeprowadzać szerokie konsultacje. Nawet jeśli czasem tylko udawał, to przynajmniej uczestnicy tych konsultacji mogli poczuć się dowartościowani.
Tymczasem pani prezydent zachowała się raczej jak prezydent Kaczyński, który wetował wszystko, z czym się nie zgadzał. Nieraz miał słuszność, ale była to słuszność wyrażana w sposób arogancki.
A właściwie, to zachowała się nawet gorzej. Bo Lech Kaczyński miał w zwyczaju ustawy wetować a priori - zanim Sejm uchwalił już mówił, że nie podpisze. Było to dość dziwne, ale przynajmniej rząd mógł się na weto przygotować. Natomiast Maria Stern milczała długo jak zaklęta i dopiero na koniec z zaskoczenia zawetowała ustawę. Nie dając nawet cienia szansy jej autorom na przekonanie jej do niej.
A przecież skoro pani prezydent milczała, to ludzie mieli pełne prawo myśleć, że podpisze. Skoro podpisywała już gorsze ustawy, jak chociażby tą likwidującą wszystkie ulgi w PIT, to podpisze i tą.
I wyobrażam sobie, że wielu najmniej zarabiających Polaków już sobie obliczało, ile na 12% stawce PIT zyska. A tu nagle weto. Teraz mają prawo być poirytowani.
Prezydent Kwaśniewski powiedział kiedyś do polityków PiS "nie idźcie tą drogą". Ja dzisiaj apeluję o to samo do Marii Stern. Pani prezydent, niech pani nie idzie tą drogą!
Jacek Żakowski |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 23:29, 03 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Radziwiłłka o pracy w Brukseli, prezydent Stern i planach na przyszłość
Była polska premier Anna Radziwiłł-Schmidt po raz pierwszy od objęcia funkcji Przewodniczącej Rady Europejskiej udzieliła wywiadu polskiej gazecie.
R: Pani przewodnicząca, jak pracuje się pani w Brukseli? Tęskno za Polską?
ARS: Oczywiście, obejmując funkcję Przewodniczącej Rady Europejskiej liczyłam się z tym, że dużo mniej będę przebywać w Polsce. Z tym stanowiskiem wiązała się przeprowadzka na stałe do Brukseli. Ale w każdej wolnej chwili, najczęściej w weekendy, staram się odwiedzać Polskę, moją córkę i zięcia, Helle i Filipa. Oczywiście, Bruksela to piękne miasto, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że w Warszawie zostawiłam serce.
R: No właśnie, rodzina. Utrzymuje pani bliskie kontakty z rodziną i dawnymi przyjaciółmi?
ARS: Oczywiście, regularnie się kontaktujemy. Od zwykłego telefonu wieczorem, przez długie wideo rozmowy.
R: Czy odpowiada pani taka praca? Nie wolała być pani polskim premierem?
ARS: Oczywiście bycie polskim premierem to był dla mnie niebywały zaszczyt i bardzo cieszę się, że mogłam go dostąpić. Polacy mi zaufali w 2016 roku i byłam im za to bardzo wdzięczna. Ale pracę na stanowisku Przewodniczącej Rady Europejskiej traktuję bardzo szczególnie, bo jestem odpowiedzialna za wszystkie kraje Unii Europejskiej. To jest też niebywały prestiż dla Polski, że udało nam się obsadzić tak ważne stanowisko. Myślę, że miałabym dylemat, gdybym miała wymierać pomiędzy premierostwem w Polsce, a przewodnictwem Radzie Europejskiej i wolałabym tego nie robić (uśmiech)
R: Jakie ma pani plany na najbliższą przyszłość? Czy prawdą są plotki, że w 2025 roku będzie pani ubiegała się o polską prezydenturę?
ARS: Kiedy byłam premierem zwykłam nie odnosić się do plotek. (uśmiech) Myślę jednak, że 2025 rok to nie jest taka niedaleka przyszłość. Stosunkowo niedawno Polacy ponownie wybrali na swojego Prezydenta Marię Stern i minie jeszcze sporo czasu do kolejnych wyborów. Myślę, że jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, teraz pełno wymiarowo skupiam się na pracy w Radzie Europejskiej, podróżach po europejskich stolicach i rozmowach z europejskimi przywódcami.
R: Jak dobrze współpracuje się pani z europejskimi przywódcami?
ARS: W Unii jest tak, że trzeba dobrze ze sobą współpracować, żeby coś osiągnąć. Myślę jednak, że mam dobre relacje z unijnymi przywódcami - w 2019 roku zdecydowali się powierzyć mi stery UE i na moich barkach spoczęła ta odpowiedzialność. Nie zrobili by tego, gdyby mi nie zaufali. A myślę, że zaufanie to podstawa.
R: Odnosząc się do sytuacji w Polsce - jak oceni pani szefową rządu Beatę Lindholm? Jest ona przecież pani następczynią w partii.
ARS: Myślę, że to niewłaściwe, żebym oceniała panią premier Lindholm. Powiem jedynie, że jest to kobieta merytorycznie przygotowana do pełnienia swojej funkcji. A zgrzyty czasami się zdarzają, jak ja byłam premierem to posłowie też przychodzili i odchodzili. Ale potrafiłam ustabilizować sytuację. Pani premier Lindholm ma to szczęście, że jej rząd ma stabilną większość w Sejmie. Ja przez większość kadencji musiałam kierować rządem mniejszościowym i negocjować szerokie porozumienia z opozycją.
R: Jak ocenia pani projekt Umiarkowanych? Sprawdził się?
ARS: Jeszcze jest stanowczo za wcześnie, żeby o tym mówić. Umiarkowani rządzą dopiero rok.
R: Ale partia rządząca jest dopiero trzecia w sondażach.
ARS: Swego czasu Polska Partia Ludowa, wtedy też partia rządząca, przez dłuższy czas utrzymywała się na drugim miejscu w sondażu, za opozycyjną Nową Prawicą. A przecież PPL i tak uzyskała lepsze wyniki wyborcze, zarówno w wyborach samorządowych, europejskich i parlamentarnych. Myślę, że to jest po prostu efekt tego, że rząd pracuje na razie nad sprawami zamkniętymi, mało przedostaje się do mediów i ludzie sądzą przez to, że mało robi.
R: A co pani myśli o inicjatywie pani Prezydent Stern? Czy partia prezydencka jest realna i jaką rolę odegra na scenie politycznej?
ARS: Myślę, że jeśli partia prezydencka by powstała, to mogłaby odegrać znaczącą rolę na polskiej scenie politycznej. Z tego co widziałam w ostatnich sondażach, nawet nieformalne koło w parlamencie dostało 6% poparcia, a co dopiero, jeśli sformuje się partia. Prezydent Maria Stern wywodzi się z tego samego środowiska, co ja - PSL - i będę ją wspierała w każdej inicjatywie, jaką podejmie.
R: Czy myśli pani, że obraz obecnej sceny politycznej może się drastycznie zmienić? Czasy, kiedy partia rządząca osiągała wyniki 40% się skończyły, choć wynik wyborczy Umiarkowanych - 34% - był dla wszystkich bardzo zaskakujący, nawet dla samej premier Lindholm.
ARS: Tak, to był niebywały sukces i premier Lindholm zyskała dużą przewagę nad opozycją. Moim zdaniem - jeśli już mam coś oceniać - złym krokiem było wejście w koalicję z Ruchem Rozwoju. Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i premier przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy musiała podejmować kroki, aby zaktywizować koalicję. Jeśli zaś chodzi o scenę polityczną - krajobraz wydaje się być teraz stabilny, choć myślę że nie jest on zabetonowany. Chociażby powstanie partii prezydenckiej mogłoby trochę przemeblować scenę
polityczną.
R: Myśli pani, że kto najbardziej straciłby na powstaniu partii prezydenckiej? Umiarkowani?
ARS: Z tego co wiem, to partia prezydencka miałaby zapełniać lukę pomiędzy Nową Prawicą a Umiarkowanymi, będzie budowane na bazie Porozumienia Centrum "Razem". Na pewno któraś ze znaczących obecnie sił politycznych straci, nie jestem jednak w stanie jednoznacznie wskazać która. Myślę, że to będzie zależało od ostatecznego profilu partii.
R: Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę, pani przewodnicząca.
ARS: Również dziękuję (uśmiech) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:38, 04 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Polskie podatki nadal degresywne
Prezydent Maria Stern zawetowała ustawę o zmianach w PIT, bo nie widzi powodu dla przywrócenia 40-procentowej stawki PIT dla najlepiej zarabiających. Już samo to, że nie widzi powodu, choć tych powodów jest aż nadto, jest rzeczą smutną.
Ale pani prezydent najwyraźniej nie widzi też powodu, by dla najbiedniejszych wprowadzić stawkę 12-procentową. Nie widzi także powodu, by zwaloryzować progi podatkowe (co ulży przecież głownie tym lepiej zarabiającym), zwiększyć kwotę wolną od podatku i ulgę na dzieci, a także zwaloryzować pracownicze koszty uzyskania przychodu. Nie widzi także powodu, by uchylić kuriozalną ustawę z 2017 roku, która nie tylko wprowadza od 2023 r. podatek liniowy, ale i likwiduje wszelkie ulgi, z odliczaniem składek na ubezpieczenie zdrowotne włącznie. A to wszystko przecież też w tej ustawie jest.
Ale wróćmy do powodów, dla których wprowadzenie 40-procentowej stawki PIT jest uzasadnione. Jednym z nich są duże i rosnące nierówności dochodowe. Dlaczego one są takie duże i rosną? Jedną z przyczyn jest to, że polski system podatkowy jest degresywny. Tak, to nie błąd w druku. Polski system podatkowy jest w rzeczywistości degresywny - bogaci płacą niższe podatki niż biedni.
Dlaczego? Po pierwsze - VAT. Wszyscy, niezależnie od dochodów płacą takie same stawki. A nie jest żadną tajemnica, że ci biedniejsi na konsumpcję wydają większą część swoich dochodów. Zatem i większą część oddają fiskusowi w postaci tego podatku.
Po drugie - ZUS. Powyżej 30-krotności (w ciągu roku) przeciętnego wynagrodzenia nie płaci się składek emerytalnych i rentowych. Oznacza to, że ci, którzy zarabiają miesięcznie powyżej 250% średniego wynagrodzenia płacą od swojego wynagrodzenia podatki niższe niż ci, którzy zarabiają mniej.
Po trzecie - PIT. Liniowy 19% dla przedsiębiorców i prawie liniowy dla pozostałych. W dodatku ulgi mamy tak skonstruowane (co akurat jest trudne do uniknięcia), że więcej odliczają ci, którzy więcej zarabiają. W szczególności dotyczy to ulgi na dzieci.
A do tego są jeszcze podatki majątkowe, które też jakoś tam premiują najbogatszych. I to wszystko razem powoduje, że nasz system podatkowy jest de facto degresywny. Bogatsi płacą niższe podatki niż biedniejsi.
Jedyne, co zmieniłaby 40-procentowa stawka dla zarabiających powyżej 250% średniej krajowej to to, że zniknąłby jeden z elementów tej degresji. Pozostałe pozostają. Ale już to byłoby dobre, bo w takim układzie koalicyjnym więcej chyba nie dałoby się osiągnąć.
Niestety, Maria Stern uważa, że nierówności społeczne nie są warte uwagi ze strony rządu i nawet tej jednej zmiany nie będzie. Polskie podatki jak były degresywne, tak będą nadal.
Rafał Woś |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 23:48, 06 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Bielawski: Stern zachowała się jak przewodnicząca partii opozycyjnej.
(...)
Przegląd: Byłoby dziwne, gdybym nie spytał pana profesora o weto prezydent Marii Stern.
Prof. Jerzy Bielawski: To kuriozalna decyzja. I skrajnie nieodpowiedzialna. Pani prezydent zachowała się nie jak prezydent Polski, ale jak przewodnicząca partii opozycyjnej.
Aż tak?
Tak. Z racji tego, że zawodowo zajmuję się finansami publicznymi, dość dokładnie śledziłem zarówno sprawę zmian w PIT, jak i budżetu. I to są rzeczy dość ściśle połączone. Nie chodzi tylko o to, że ubytek w PIT jeśli chodzi o samorządy, który miał nastąpić, miał być zaklajstrowany zwiększeniem subwencji ogólnej. Znacznie ważniejsze jest co innego - to, że te zmiany podatkowe miały być głównym czynnikiem pobudzającym gospodarkę - poprzez zwiększenie popytu. Przez weto pani prezydent ten czynnik został zlikwidowany, zatem nie ma mowy, żeby zrealizować założenia na przyszły rok. To znaczy, że wzrost PKB nie wyniesie 2,9%, tylko mniej. Bezrobocie nie wyniesie 9,6%, tylko więcej. A płace nie wzrosną 3,6%, tylko mniej. I w tym kontekście można powiedzieć, że pani prezydent zachowała się jak przewodnicząca nie tyle partii opozycyjnej, co radykalnie opozycyjnej. Takiej, która wychodzi z założenia, że im gorzej, tym lepiej.
(...) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 18:38, 10 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Radziwiłłka patrzy na świat z wysokich obcasów
O upodobaniu pani przewodniczącej do gustownych strojów i pięknych szpilek.
Uwielbia drogie szpilki i luksusowe torebki od Mulberry, ale czasami sama odśnieża podjazd przed domem w Warszawie. Delikatna blondynka twardo rządzi Europą, a co zrobi po powrocie do Polski? - rozmowa Pauliny Jakubiec z politolog dr Ireną Raczkiewicz.
To bodaj najczęściej fotografowane nogi na szczytach przywódców UE w Brukseli. Fotoreporterzy szczególnie upodobali sobie moment, kiedy Anna Radziwiłł-Schmidt wysiada z limuzyny. Zawsze w szpilkach, na dziesięciocentymetrowym obcasie, czarnych, czerwonych, niebieskich, w kropki - zależy od sytuacji. Brytyjski tabloid "Daily Express" zasłynął nagłówkiem: "Oh, Anna Radziwiłł-Schmidt, you really are leg-end".
Słitfocia z Obamą
Do grudnia 2017 r. poza Polską i Belgią mało kto słyszał o trzeciej w historii Polski kobiecie premier. Stała się sławna dzięki paskudnej wpadce na szczycie RB ONZ w Nowym Jorku. A jednak słitfocia z Obamą i Cameronem, do której polska polityk namówiła jak nastolatka siedzących obok byłych przywódców USA i Wielkiej Brytanii, zamiast ją pogrążyć, uczyniła polityczną celebrytką. - Najbardziej śmieszyło mnie to, że pierwszy agencyjny podpis do tego zdjęcia brzmiał: prezydent Barack Obama z nieznaną kobietą - mówi dr Irena Raczkiewicz, komentatorka "Newsweeka".
Barack Obama, David Cameron i Anna Radziwiłł-Schmidt pozują do słynnej selfie.
Na początku amerykańskie media w niedwuznaczny sposób sugerowały, że Polska flirtuje z Obamą (dowodem miała być kwaśna mina żony prezydenta). "Może (Obama) dostał cukrowego szoku po zjedzeniu polskich ciastek?” - zastanawiała się Andrea Peyser, konserwatywna komentatorka bulwarowego dziennika "New York Post". Polską premier nazwała raz "Polish hottie” (polską laską), innym razem - "Polish tart" (tart to tarta, ale także dziwka). "Przywódcy też zachowują się czasami jak ludzie i chcą też mieć fun" - odpierała zarzuty Radziwiłł-Schmidt. - W Polsce opinia publiczna podzieliła się na dwa obozy. Pierwszy wziął słitfocię za dobrą monetę, argumentując, że Polska ma wreszcie rozpoznawalną premier. Drugi uznał to za dowód, że Radziwiłł-Schmidt nie jest poważnym politykiem i zabawia się, jeżdżąc po świecie, zamiast robić to, co należy do szefa rządu - tłumaczy dr Raczkiewicz.
W Polsce wiele osób wciąż uważa Radziwiłłkę za polityka wagi lekkiej. - Gdy ktoś taki robi sobie słitfocię z Obamą, to nie jest OK. Gdyby podobnie zachował się Donald Tusk, nikt nie miałby do niego pretensji, bo on uchodził za polityka wagi ciężkiej - tłumaczy Raczkiewicz. Czyżby była pani premier padła ofiarą patriarchalnego protekcjonalizmu? W wywiadzie dla "Financial Timesa" Radziwiłł-Schmidt mówi wprost, że gdyby była facetem, część obraźliwych tekstów o incydencie w Nowym Jorku w ogóle by nie powstała.
Coco Anna
Ale jest kobietą. I potrafi wykorzystać kobiecość w polityce. Była polska premier ma dużą słabość do drogich, designerskich ciuchów, dlatego jeden z partyjnych kolegów nadał jej przydomek "Coco Anna", od słynnej projektantki mody Coco Chanel. W 2015 roku jako minister, udzielając gazecie wywiadu, spytana przez dziennikarza, czy reprezentując partię rolników i wsi powinna ubierać się tak gustownie przyszła pani premier odpowiedziała: "Nie możemy wszyscy wyglądać jak g*wno".
Zima 2018 roku - premier Radziwiłł-Schmidt przyłapana przez dziennikarzy na odśnieżaniu podjazdu.
- Nie wychowywała się w świecie wiejskich tradycji, ale sama wybrała tę orientację polityczną jako drogę do kariery. Dlatego też wielu wyborców socjaldemokracji, a także część jej partyjnych kolegów, długo nie miało do niej pełnego zaufania - opowiada Raczkiewicz. Zdaniem politolog przeszkadzało im "nie tyle jej upodobanie do drogiej garderoby, bo przecież chadecy też mogą ubierać się w drogie ciuchy, ale poczucie, że jest kimś z zewnątrz". - Została kandydatką na szefową partii, spędzając jedynie niecałą kadencję w ławach poselskich. Nie znała swej partii. Wiele kosztowało jej nadrobienie tych zaległości - dodaje Raczkiewicz.
Od objęcia przywództwa partii w 2015 r. odbyła przyspieszony kurs polskiej polityki w parlamencie. Po wyborach 2016 r. szefowej PSL udało się zmontować koalicję i została premierem. - Po ignorancji PiSu i kilku nieudanych rządach lewicy, Polacy chcieli czegoś zupełnie innego, a w Polsce polityka coraz bardziej się feminizowała. Radziwiłłka z tego skorzystała - tłumaczy Irena Raczkiewicz.
Ukoronowanie jej kariery miało miejsce w 2019 roku, kiedy okazało się, że premier Anna Radziwiłł-Schmidt obejmie funkcję Przewodniczącej Rady Europejskiej. Oczywiście szefowa polskiego rządu do końca zaprzeczała, ale Radziwiłłka po części kierując się również tym, że jej partia zaczynała tracić w sondażach, zdecydowała się podjąć wyzwanie. Partii to nie pomogło i w przyspieszonych wyborach tego samego roku władzę przejęła spadkobierczyni PiS - Porozumienie Centrum "Razem". Niedługo potem Polska Partia Ludowa przestała istnieć, przekształcając się w partię o zupełnie nowej formule - Umiarkowanych, którzy w przyspieszonych wyborach w 2020 zdobyli władzę, osiągając bardzo wysoki wynik, a na czele rządu stanęła Beata Lindholm, która swego czasu uchodziła za uczennicę Radziwiłłki.
Otwarta pozostaje kwestia, co zrobi Anna Radziwiłł-Schmidt po skończonej pracy w Radzie Europejskiej. Druga kadencja przewodniczącej skończy się w 2024 roku. Radziwiłłka będzie miała dwie możliwe opcje do wyboru - może chcieć powrócić na urząd szefowej rządu (Umiarkowani i premier Lindholm tracą w sondażach), a w tym samym roku będą odbywały się wybory do Sejmu. Jest jeszcze druga opcja, która w ostatnim czasie jest coraz częściej wymieniana - w 2025 roku kończy się druga i ostatnia kadencja prezydencka Marii Stern. Możliwe, że Radziwiłłka, niesiona na fali europejskiego sukcesu, będzie chciała zająć jej miejsce w Pałacu Prezydenckim. Choć od 2019 roku pani przewodnicząca jest mało obecna w krajowej polityce (pojawia się na obchodach świąt państwowych, czy przy okazji niektórych kampanii wyborczych), to nadal w sondażach zaufania notuje wysokie wyniki (między 65 a 70% zaufania).
Czy "Coco Anna" będzie chciała starać się o najwyższy urząd w państwie? A może odejdzie na polityczną emeryturę? Obie opcje są prawdopodobne, choć na pewno Radziwiłłka, jak w 2019 roku będzie utrzymywała nas w niepewności do samego końca.
Paulina Jakubiec |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 2:01, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Wyższe podatki racz nam zwrócić, Panie.
W ustawie o zmianach w PIT wystarczył jeden punkt podnoszący niewielkiej grupie osób podatek, żeby została ona zawetowana. Nie zmieniło tego nawet to, że jakieś 98% podatników by na tej ustawie skorzystało, płacąc podatek niższy. Osobiście nie mam też złudzeń, że gdyby nie to napchanie przepisami obniżającymi obciążenie podatkiem PIT, to w społecznej świadomości nie miałaby ona szans się obronić. Ponieważ broni się ona głównie tą 12-procentową stawką dla najmniej zarabiających, która byłaby, gdyby pani prezydent ustawy nie zawetowała.
Ale po co ja to piszę, ktoś zapyta. Generalnie polska debata o podatkach od dziesięcioleci sprowadza się tylko do jednego - obniżania. Dyskutujemy o tym, jak, komu, gdzie i ile obniżyć (albo choć ulgę dać). Każda próba podniesienia jakiegokolwiek podatku czy składki jest automatycznie okrzykiwana jako "złodziejstwo" czy "fiskalizm".
Dochodzi nawet do tego, że obniżenie podatków podaje się jako receptę na nierówności społeczne. Owszem - obniżka podatków może być taką recepta, jeśli obniżymy je tylko tym mniej zarabiającym. Ale nawet wtedy wtedy w budżecie pojawi się dziura, którą trzeba będzie czymś załatać.
I tu dochodzimy do "drugiej strony podatków", czyli wydatków. W tym całym pędzie ku obniżaniu podatków kompletnie zapomnieliśmy o tym, że te wszystkie drogi, koleje, mosty, szkoły, policję czy wojsko trzeba za coś utrzymać. A jeżeli chcemy, by policja była skuteczna, drogi proste, a wojsko dobrze wyposażone (oraz, by "w czystych szpitalach ludzie umierali rzadko"), to musimy ta ten cel przeznaczyć odpowiednio duże pieniądze.
A skąd je brać? Można oczywiście liczyć, że dobrzy ludzie będą dawać dobrowolne datki, ale byłby to raczej szczyt naiwności. Pozostają więc podatki. Zatem muszą być one i odpowiednio wysokie.
Rafał Woś |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:09, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Słodko-gorzki pakiet Niełowa
Od kilku miesięcy Ministerstwo Finansów pracuje nad pakietem różnych zmian w podatkach, które w założeniu mają system jednocześnie uszczelnić i uczynić bardziej przyjaznym. Przyjrzeliśmy się bliżej ministerialnym propozycjom.
Propozycje resortu finansów można podzielić na te słodkie dla podatników i na te dla nich gorzkie. Praktycznie każda zmiana korzystna dla podatnika ma być zrównoważona jakąś zmianą niekorzystną. I odwrotnie - zmiany niekorzystne mają jakąś przeciwwagę pośród zmian korzystnych.
Najbardziej rewolucyjnymi zmianami będą z jednej strony zasada in dubio pro tributario, czyli rozstrzyganie wątpliwości na korzyść podatnika, a z drugiej strony - klauzula generalna przeciwko unikaniu opodatkowania. Tą pierwszą zmianę ma równoważyć również wprowadzenie kar porządkowych za nie okazanie dowodów na wezwanie organu podatkowego. Ministerstwo również planuje opodatkowanie zysków zagranicznych spółek kontrolowanych.
Nieprzyjemny dla podatników będzie także rejestr dłużników podatkowych. Z drugiej strony jednak mają zastać wprowadzone pewne przywileje dla tzw. rzetelnych podatników. Nie wiadomo jednak na razie, kto będzie za takiego rzetelnego podatnika uznany i jakie będą to przywileje.
Mają zostać również zróżnicowane odsetki za zwłokę. Z jednej strony będą one wyższe niż obecnie, jeśli podatnik np. nie złoży deklaracji. Z drugiej strony - będą i niższe dla tych, którzy np. z własnej inicjatywy skorygują zeznanie, w którym zaniżyli swój podatek.
Ważnym punktem jest także usprawnienie egzekucji. Tutaj jednak również na razie nie znamy konkretów. Z drugiej strony mają zostać wprowadzone pewne ułatwienia w zapłacie podatku. Rząd wskazuje tutaj m.in. na zapłatę kartą płatniczą czy przez osobę trzecią.
Kolejna propozycja, która ma uszczelniać system to informatyzacja kontroli ksiąg podatkowych, polegająca m.in. na wprowadzeniu jednolitego pliku kontrolnego. Z drugiej strony trwają już prace nad utworzeniem Portalu Podatkowego, który ma służyć do obsługi podatników przez Internet.
Poza tym, rząd chce również wzmacniać administrację podatkową i celną, prowadzić działania edukacyjne i słać listy ostrzegające przed oszustami VATowskimi.
Z drugiej strony mowa jest o uczynieniu urzędów skarbowych bardziej usługowymi niż obecnie i utworzeniu w nich specjalnych komórek wsparcia podatnika. Nie wiadomo jednak, na czym to wsparcie konkretnie miałoby polegać. Ponadto proponuje się likwidację numeru NIP dla tych, którzy posiadają numer PESEL albo KRS.
Trudno zatem powiedzieć, że proponowane przez wicepremiera Niełowa zmiany są generalnie korzystne albo niekorzystne dla podatników. Wśród nich bowiem są propozycje i takie i takie. Prawdopodobnie nikt nie będzie z tych zmian do końca zadowolony albo niezadowolony. Przeważać będą zapewne mieszane uczucia - słodko-gorzkie. Pytanie, które będą przeważać. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:17, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Niezgodni Umiarkowani znowu podzieleni
Premier Lindholm łączy, czy dzieli?
Partia rządząca podzieliła się w ostatnim czasie na trzy większe frakcje. Kiedyś uchodząca za bardzo zgodną i niepodzielną - teraz wygląda tak, jakby zaraz miała się rozpaść. Czy to już nieuniknione? Umiarkowani rozsadzą się od środka? - felieton red. Pauliny Jakubiec.
W rządzącej partii Umiarkowanych utworzyły się co najmniej trzy frakcje. Pierwsza, to frakcja Lindholm. W niej znajdują się zwolennicy polityki premier i tacy politycy, którzy "poszliby za nią w ogień". Ta frakcja stanowi rdzeń, do niedawna uchodzącej za zgodną, partii i jest najliczniejsza. Druga co do wielkości frakcja w Umiarkowanych, to frakcja Radziwiłłki. Choć Anna Radziwiłł-Schmidt jest już tylko honorową przewodniczącą partii, to nie ma znaczącego wpływu na jej funkcjonowanie. Nie znaczy to jednak, że straciła wpływy - w partii nadal są osoby, które gdyby tylko Radziwiłłka dała jakiś znak, poszłyby za nią. Do tej pory Przewodnicząca RE była lojalne partii, która wyrosła z jej dzieła - teraz jednak, przy zmianie kursu Radziwiłł-Schmidt co raz przychylniej patrzy na inicjatywę Prezydent Marii Stern. W jednym z wywiadów Radziwiłł powiedziała, że "będzie wspierać Marię Stern w każdym posunięciu".
Radziwiłłka nadal ma duże wpływy w Umiarkowanych. Czy doprowadzi do rozłamu?
Ostatnią dużą frakcją, jest frakcja Serafina - były przewodniczący partii, choć wycofany z głównego nurtu polityki (obecnie jest wojewodą małopolskim i honorowym przewodniczącym Umiarkowanych) nadal ma duże wpływy w swojej partii. Do jego najbardziej zagorzałych współpracowników należą m.in.: posłanka Klara Lewandowska, a także jego żona, posłanka Helle Johansen-Serafin (z kolei córka Radziwiłłki). Ta frakcja jest bardzo blisko związana z frakcją Radziwiłłki - trudno się temu dziwić, w końcu to Radziwiłł-Schmidt Filip Serafin zawdzięcza tak zawrotną karierę polityczną.
W ostatnim okresie powstaje wiele wątpliwości - posłowie Umiarkowanych zadają sobie pytania, czy będą w stanie wygrać kolejne wybory i czy projekt szerokiej partii obejmującej polityków od prawicy, przez centrum po lewicę się nie zużył. - Właściwie, to w partii już zostali tylko politycy, którzy dawniej należeli do PO i PSL. Odeszli Ci, którzy mieli tworzyć frakcję lewicową i prawicową. Moim zdaniem chyba coś nie poszło po myśli premier Lindholm i projekt Umiarkowanych zaczyna się powoli zużywać, co doskonale odzwierciedlają sondaże - komentuje jeden z posłów partii rządzącej i prosi, żeby nie ujawniać jego tożsamości.
W Parlamencie powstała niedawno nowa inicjatywa - Koło Bezpartyjnych Parlamentarzystek - które uchodzi za zalążek partii prezydenckiej. Według wielu komentatorów, ale też polityków w partii Umiarkowanych znajduje się dużo polityków, którzy chętnie dołączyliby do inicjatywy prezydent Marii Stern, jeśli ta by powstała. Sama głowa państwa jest obecnie na urlopie, po urodzeniu córki, ale nie ulega wątpliwości, że do formalnie partia powstanie najpóźniej przed wyborami samorządowymi. W niedawnym wywiadzie Anna Radziwiłł-Schmidt powiedziała, że będzie wspierać każdą inicjatywę prezydent Stern. Dlatego powstaje pytanie, czy jej frakcja w Umiarkowanych byłaby bardziej skłonna do współpracy ze Stern, czy Lindholm?
Czy powstanie partii prezydenckiej zaszkodzi projektowi Umiarkowanych?
I na końcu rzeczywiście zostaje zadać sobie pytanie, czy projekt Umiarkowanych rzeczywiście się nie zużył. Partia Lindholm rządzi dopiero rok, a już znajduje się na trzecim miejscu w sondażach, daleko za Nową Prawicą i koalicyjną Lewicą. Tak źle nie było nawet z Polską Partią Ludową, która spadła na drugie miejsce w sondażu dopiero w połowie kadencji, ale później odrobiła straty. Czy Umiarkowanym też to się uda? Czy może czas już pomyśleć o nowym projekcie politycznym?
Paulina Jakubiec |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 22:04, 11 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Prezydent powinna się zdecydować
Najpierw zwycięska kandydatura Katarzyny Hall do Izby Samorządowej. Potem utworzenie Koła Bezpartyjnych Parlamentarzystek (tak na marginesie, to jest to poziom dyskryminacji podług płci co najmniej zbliżony do pisania w ofertach pracy "panią do księgowości zatrudnię"), potem zawetowanie zmian w PIT. Właściwie jest już jasne, że powoli powstaje partia prezydencka. Przebąkuje się o tym, że może będzie to ogłoszone prze wyborami samorządowymi, które odbędą się za niecały rok.
Jest jednak pewne "ale". Do końca drugiej kadencji prezydenckiej Marii Stern zostało jeszcze 3,5 roku. Nawet przed wyborami samorządowymi będzie to nadal 3 lata. Oznaczałoby to, że 3 lata będziemy mieli w jednej osobie prezydenta i lidera partii.
Pamiętam, że ponad dekadę temu, kiedy powszechnie uważało się, że w 2010 roku na prezydenta kandydował będzie Donald Tusk, ktoś rzucił pomysł, by będąc prezydentem pozostał szefem PO. Szacowny konstytucjonalista - dr Ryszard Piotrowski stwierdził wtedy, że takie coś jest "niemożliwe w demokracji". Ja się z tym nie zgadzam, bo przykłady Francji czy USA pokazują, że jest w demokracji jak najbardziej możliwe, by prezydent stał na czele partii.
Problem w tym, że Polska to nie Francja ani USA. Tam prezydent realnie rządzi. W Polsce natomiast pełni raczej funkcje reprezentacyjne, jest gwarantem ciągłości państwa, strażnikiem konstytucji. Raczej panuje, niż rządzi. Dlatego też zaangażowanie Lecha Kaczyńskiego po stronie jednej z partii budziło uzasadniony sprzeciw. I dlatego też Bronisław Komorowski czy Aleksander Kwaśniewski byli jako prezydenci oceniani bardzo dobrze. Jako tzw. "prezydenci wszystkich Polaków" w opozycji do "prezydenta PiS", jak niektórzy określali Lecha Kaczyńskiego.
Maria Stern też dotychczas była takim "prezydentem wszystkich Polaków" i była dobrze oceniana. Przez 6,5 roku prezydentury zgromadziła spory kapitał społeczny. Jeśli teraz stanie na czele (formalnie czy nieformalnie) partii, to ten kapitał może się bardzo szybko zużyć. Zarzuty o bycie "prezydentem jednej partii" także mogą się pojawiać, i to gęsto. Zaangażowanie po jednej ze stron ideowego czy ideologicznego sporu i wykorzystywanie w tym sporze prezydenckich prerogatyw (czego przykładem było wspomniane na początku weto) będzie powodować utratę zaufania u tych, którzy myślą inaczej. Zaufania, które na stanowisku prezydenta jest jednak potrzebne.
Oczywiście tak być nie musi. Nie wiemy, jak ludzie na prezydencką partię zareagują. Choćby dlatego, że chyba nigdy wcześniej z czymś podobnym nie mieliśmy do czynienia. Aleksander Kwaśniewski w partyjne inicjatywy (LiD, Europa+) zaangażował się już po tym, jak przestał być prezydentem.
Dlatego uważam, że pani prezydent dużo ryzykuje, budując swoją partię tak wcześnie. Siedzenie na dwóch krzesłach jednocześnie nie jest ani wygodne ani uprzejme wobec tych, którzy stoją. A krzesło prezydenckie, w odróżnieniu od premierowskiego, wcale nie stoi blisko krzesła szefa partii. Jeśli pani prezydent zamierza siedzieć na nich obu przez najbliższe 3 i pół roku, to grozą jej poważne zakwasy albo nieprzyjemna kontuzja, co raczej nie ułatwi jej działania po zakończeniu prezydentury.
Dlatego też uważam, że lepiej będzie dla pani prezydent i dla nas wszystkich, jeśli wybierze sobie ona jedno z tych krzeseł i będzie się go trzymać.
Mikołaj Dymowski |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:39, 18 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Lindholm to twarda babka
Pogłoski o kresie Umiarkowanych uważam za przesadzone
Zewsząd komentatorzy ogłaszają nam koniec premier Beaty Lindholm i partii Umiarkowanych - moim zdaniem przedwcześnie. Owszem, w sondażach partia ta spadła jak się wydaje na stałe na trzecie miejsce - z dość sporą stratą do prowadzących. Tylko że... wbrew pozorom nie jest to nic nadzwyczajnego.
Przyjrzyjmy się polskiej scenie politycznej. Zauważymy na niej trzy wiodące bloki - jeśli wierzyć sondażom, cieszące się mniej więcej równym poparciem. Prawicę stanowi Nowa Prawica Mikołaja Liściowskiego, charakteryzująca się dość sporym stopniem prawicowości tak w aspekcie światopoglądowym, jak i gospodarczym. Na Lewicy mamy Lewicę Aleksandra Niełowa - również bez wątpliwości lewicową, nasz polski odpowiednik zachodnich partii socjaldemokratycznych. No i pomiędzy nimi mamy centrum, którego głównym reprezentantem są właśnie Umiarkowani.
Po pierwsze więc - trudno wymagać od partii centrowej, by miała poparcie równe partiom holistycznej prawicy i lewicy. Formacje politycznego centrum zazwyczaj otrzymują poparcie od nich niższe, a swoje wpływy na politykę budują z pozycji języczka u wagi.
Po drugie - żartobliwie powiedzieć można, że o kształcie przyszłego rządu zadecyduje "pocałunek z języczkiem Beaty Lindholm". Języczkiem u wagi rzecz jasna. To szefowa Umiarkowanych podejmie decyzję, czy rządzić będą nami NP czy L - w obydwu przypadkach w koalicji z U. Zadecyduje wedle swej woli czy nawet kaprysu. Umiarkowani nie są więc formacją schyłkową - przeciwnie, są zwornikiem sceny politycznej i stronnictwem, bez którego nie da się zbudować koalicji. Obecnie Umiarkowani rządzą z Lewicą, ale już teraz sytuacja ta teoretycznie zawsze może ulec zmianie. Że nie ulega - to już tylko wola pani premier.
Po trzecie - polskie centrum (będące według kryteriów zachodnioeuropejskich centroprawicą, acz w Polsce prawicą jest jeszcze bardziej prawicowa NP) od lat jest dominującą opcją polityczną w naszym kraju. To jego reprezentantkami są Maria Stern i Anna Radziwiłł-Schmidt, czyli panie mająca największy wpływ na politykę ostatnich lat. Paradoksalnie dominacja centroprawicy wynikała z poparcia wyborców lewicowych - głosujących bądź do taktycznie przeciw integralnej prawicy, bądź też odnajdujących w szerokiej ofercie obozu umiarkowanego coś dla siebie. Umożliwiał to brak silnej formacji prezentującej przekonującą ofertę lewicową. Gdy taka formacja się pojawiło - poparcie centrum musiało spaść.
Co ciekawe widać, jak kolejne czołowe reprezentantki centrum przesuwają się właśnie w stronę centrum - Maria Stern ma dość zachowawcze poglądy, Radziwiłłka to centroprawica w zachodnioeuropejskim stylu, zaś Lindholm to już czyste centrum - choć w krajach nordyckich i tak mogłaby spokojnie robić za prawicę.
Niektórzy twierdzą, że Umiarkowani są w koalicji popychadłem Lewicy, ale nie jest to prawdą, Występują ostatnio z wieloma własnymi inicjatywami, czasem wręcz zaskakująco wolnorynkowymi.
Wydaje się, że kluczem na sukces może być dla pani premier dotarcie do serc znacznej części mieszczaństwa - liberalnej gospodarczy i liberalizującej się pod względem obyczajowym. Będzie to dość łatwe po fiasku projektu Alternatywy, który mógł zepchnąć Umiarkowanych bardziej na lewo. Zarówno Umiarkowani, jak i pani prezydent odwołują się ostatnio do tych, co portfel mają po prawej stronie. Pewien progresywizm światopoglądowy narzuca też koalicja z Lewicą i Umiarkowanymi - choć nie sądzę, by pani Beacie trzeba go było narzucać.
Jeśli zsumować poparcie Umiarkowanych, partii prezydenckiej której powstanie wszyscy traktują już jako pewnik oraz Polski Gola! okazuje się że polskie centrum ma poparcie równe prawicy i lewicy - skoro jest elektorat, to musi być i jego reprezentacja. Umiarkowani tak łatwo nie zejdą ze sceny. Nie dopuści do tego sama Lidholm. To twarda zdecydowana babka, wiedząca czego chce.
Michał Ajna |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 13:49, 23 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Zbiera się armia Prezydent Stern?
Co knuje Pałac Prezydencki?
Szefowa Kancelarii Prezydent RP Marii Stern Zofia Żurek jest ostatnio częstym gościem w sejmowych kuluarach. Bardzo często jest widywana w towarzystwie minister Marty Fornero, minister Elżbiety Bieńkowskiej, czy wicemarszałek Sejmu Barbary Lemańskiej. Czy budowa partii prezydenckiej nabiera rozpędu? - felieton Pauliny Jakubiec.
Budowa partii prezydenckiej nabiera rozpędu - emisariuszką pani prezydent stała się szefowa jej kancelarii, Zofia Żurek, która w ostatnim czasie bardzo często jest widywana w sejmowych kuluarach, w towarzystwie takich polityków jak: ministry Marta Fornero, Elżbieta Bieńkowska, Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu Barbara Lemańska, czy posłanki Beata Bublewicz i Urszula Antczak. Ale widziano ją także ze Zbigniewem Ziobro. Z tego wychodzi prosty wniosek - partia prezydencka miałaby się opierać głównie na Polsce Gola!, Porozumieniu Centrum "Razem" i kilku politykach Umiarkowanych.
W ostatnich tygodniach częstym gościem w Pałacu Prezydenckim, czy Belwederze jest była Ambasador RP we Francji (która dopiero co wróciła z placówki) Majida Karwan - wcześniej była ona współtwórczynią proprezydenckiej Obywatelskiej Partii Ludowej, a następnie przewodniczącą bliskiej obozu prezydenckiego Platformy Obywatelskiej. Na pewno teraz, gdy już prawie pewne jest powstanie partii prezydenckiej, będzie chciała się zaangażować.
Majida Karwan wychodząca z Pałacu Prezydenckiego - zdjęcia zrobione w przeciągu dwóch tygodni.
Można wydedukować, że powoli postacie dawniej związane z Obywatelską Partią Ludową (Kidawa-Błońska, Karwan), czy nawet samym Pałacem Prezydenckim (jak np. Elżbieta Bieńkowska) są uwalniane od swoich dotychczasowych zajęć. Karwan wróciła na początku roku z placówki dyplomatycznej w Paryżu, kończąc czteroletnią kadencję na własne życzenie, mimo że bardzo dobrze jej się współpracowało z samym prezydentem Francji, Nicolas'em Sarkozy'm. Możemy się spodziewać, że jeśli partia prezydencka powstanie, to będzie konieczna rekonstrukcja rządu.
Same zainteresowane - Bieńkowska, Kidawa-Błońska i Fornero - odpowiadają wymijająco na pytania dziennikarzy co do ich przystąpienia do partii prezydenckiej - Mam dużo zajęć w ministerstwie - odpowiedziała zdawkowo na ostatnim posiedzeniu Sejmu Elżbieta Bieńkowska. Czy możemy się spodziewać, że te kobiety staną murem za Marią Stern, kiedy ta założy swoją partię? To pytanie na razie pozostawiam bez odpowiedzi.
Paulina Jakubiec |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 21:19, 29 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Wywiad z liderką Ruchu Ludowo-Narodowego
- Ostatnio RLN stał się obiektem ataków Zbigniewa Gąsienicy. Co pani uważa na jego temat?
Niespecjalnie ufam „teatrom jednego aktora”. Ruchy polityczne muszą być zakorzenione w narodzie, realizować jego wolę i być pod jego kontrolą. najbardziej błyskotliwy lider musi czuć więź z tzw. dołami partyjnymi a zwłaszcza ze zwolennikami. Mam dość lanserów, którzy po wyborach zapominają co obiecali. Nikogo tu nie osądzam lecz uważam, że partia i jej liderzy powinni być wyłącznie emanacją woli narodu, inaczej cały czas będzie to dyktatura przybrana w szaty demokracji.
- A te jego zarzuty wobec pani partii?
To jest akurat śmieszne. Bo wszystkie jego zarzuty nie dotyczą RLN. To my byliśmy partią reform- proszę sobie przypomnieć projekty ustaw KP RLN i nasze projekty. Były to najbardziej przełomowe projekty w tamtej kadencji. To my pomagamy ubogim- proszę tylko zobaczyć naszą działalność: wigilie, odwiedzamy domy dziecka, hospicja. Rozwarstwienie społeczne- to my chcemy względnej sprawiedliwości społecznej- oczywiście nie aż tak bardzo jak"prospołeczna" Lewica. Inicjatywy obywatelskie- to my, jako jedyna partia razem z LPR, pomogliśmy obywatelom w zbieraniu podpisów. Niech ten pan najpierw się zapozna z naszą działalnością, a dopiero potem postara się krytykować- i to konstruktywnie, a nie tak jak teraz, czyli kłamiąc.
- Do wyborów samorządowych jeszcze dużo czasu, a RLN już ogłasza nazwę komitetu i podmioty go tworzące. Czy to nie za wcześnie?
Owszem, jest wcześnie. Nazwę ogłosiliśmy dlatego żeby potencjalni wyborcy już mogli się z nią zaznajomić. A te podmioty tworzące komitet mogą jeszcze ulec zmianie- podaliśmy te dwa pewne i największe, czyli my i nasz najlepszy koalicjant- Liga Polskich Rodzin. Będziemy oczywiście prowadzić rozmowy. Chcemy budowy silnego bloku wyborczego, który da radę co nieco ugrać.
- A skąd ta nazwa, czyli Praca i Samorządność? Już zarzucają państwu podszywanie się pod Prawo i sprawiedliwość.
Nazwa została ustalona wspólnie z Ligą Polskich Rodzin. Już wyjaśniam dlaczego. Ponieważ wyzbycie się pewnej takiej... partyjności, to dobre słowo, może pomóc w przyciągnięciu większej liczby wyborców. Ta obecna ordynacja wyborcza jest anty-demokratyczna i musimy się na prawdę postarać o przyzwoity wynik. A tak poza tym to taka partia, jak Prawo i Sprawiedliwość nie istnieje.
- Dlaczego uważacie obecną ordynację za anty-demokratyczną?
Przecież to oczywiste. Taka ordynacja istniała w senacie. I do czego to doprowadziło? Do zabetonowania Senatu. Dotychczas, proszę pana, wynik procentowy się liczył. Ale prawdziwym zwycięstwem była liczba mandatów. A teraz jest na odwrót. Ciężko będzie zdobyć mandaty. A oznaką zwycięstwa będzie wynik procentowy. To jakiś absurd- mając 15-20% można nie zdobyć żadnego mandatu! To jest anty-demokratyczne i patologiczne. To przykre... Nowa Prawica w porozumieniu z Umiarkowanymi przepchnęła ten projekt, a pani Prezydent go podpisała.
- Czyli za obecny stan rzeczy należy obwiniać Nową Prawicę, Umiarkowanych i prezydent Stern?
Oczywiście! Wrogowie demokracji, pragnący władzy i górujący w sondażach chcą wykończyć mniejsze komitety. A prezydent Stern wtóruje tym anty-demokratycznym posunięciom. Przepchnięto tę Ustawę kłamiąc! Mówiono, ze to pomoże obywatelom, że to pomoże demokracji. Otóż nie! Od kiedy monopolizacja pomaga demokracji?
- Na jaki wynik liczą państwo w nadchodzących wyborach samorządowych?
Myślę, że procentowo- na pewno wynik dwucyfrowy. A pod względem liczby mandatów każdy wynik powyżej obecnych dwunastu mandatów będzie dla nas ogromnym sukcesem, biorąc pod uwagę obecną ordynację wyborczą. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 18:13, 30 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Piękna szefowa polskiej dyplomacji - Karolina Wieczorek
Na ile skuteczna jest minister spraw zagranicznych?
Ogłoszona jakiś czas temu jedną z najpiękniejszych posłanek obecnej kadencji Karolina Wieczorek pełni funkcję szefowej ministerstwa spraw zagranicznych z przerwami od 2016 roku. Beata Lindholm powierzyła jej dodatkowo funkcję wiceszefa rządu. Czy Wieczorek zasługuje na aż takie wyniesienie? Czy jest na tyle skuteczna? - felieton red. Pauliny Jakubiec.
Karolina Wieczorek jest przez wielu zagranicznych dyplomatów i polityków bardzo chwalona. Nie brakuje także pochlebstw w polskiej polityce - swego czasu politycy Ruchu Rozwoju (wcześniej ta partia przyczyniła się do jej odwołania w Sejmie) wskazywali, że Wieczorek jest najlepszym ministrem spraw zagranicznych w historii III RP. Czy jednak jej sukcesy mogą pozwolić na to, by nazywać ją najlepszą?
Kariera polityczna pani Wieczorek rozpoczęła się w 2015 roku - z powodzeniem wystartowała do Sejmu z list Polskiego Stronnictwa Ludowego (które już wtedy obierało kurs na feminizację). W listopadzie tego samego roku, dzięki rekomendacji Anny Radziwiłł-Schmidt, objęła funkcję ministra ds. przeciwdziałania dyskryminacji w rządzie Janiny Kozłowskiej. Stanowisko może nie dawało zbyt wielkiego pola do popisu, ale pozwoliło się Wieczorek wypromować. I tak, już rok później, po przyspieszonych wyborach parlamentarnych w 2016 roku ponownie wywalczyła mandat poselski i objęła po raz pierwszy funkcję szefowej polskiej dyplomacji, w rządzie Radziwiłł-Schmidt.
Funkcję pełniła do lipca 2017 roku, kiedy w koalicji pojawiła się Radykalna Lewica i jej miejsce zajęła Paulina Kochman. Mogło się wydawać, że kariera Karoliny Wieczorek już się skończyła, ale nie - już po trzech miesiącach, we wrześniu wróciła do resortu spraw zagranicznych, bardzo przygotowana. Mimo zgrzytów na linii Polska-USA postanowiła starać się o niestałe członkostwo Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w latach 2019-2020. I po długich negocjacjach, udało jej się. Do tej pory wydaje się to być jej największym sukcesem, na co wiele razy powoływały się partie współtworzące ówczesną koalicję.
W sierpniu 2018 roku kariera Karoliny Wieczorek ponownie się załamała - opozycja złożyła wobec niej w Sejmie wniosek o wotum nieufności. Kiedy doszło do głosowania, okazało się że 32 posłów wchodzącego w skład koalicji Ruchu Rozwoju głosowało za jej odwołaniem. Wieczorek była pierwszym w historii ministrem, któremu Sejm udzielił wotum nieufności. Niebawem, zmuszona do tego, złożyła dymisję ze sprawowanej funkcji.
Kamery uwieczniły szok Karoliny Wieczorek po ogłoszeniu wyników głosowania nad wotum nieufności.
W wyborach samorządowych w 2018 roku została lokomotywą Polskiej Partii Ludowej do Sejmiku Województwa Śląskiego. Dla wielu komentatorów to było zaskoczenie. Po zdobyciu mandatu, objęła funkcję Marszałka Województwa Śląskiego, którą pełniła do 2019 roku. Bo to nie było jej ostatnie słowo - postanowiła wrócić do wielkiej polityki i zdobyła mandat poselski. Została powołana na Przewodniczącą Klubu Parlamentarnego PPL, ale mówi się, że gdyby PPL wygrało wtedy wybory, to znalazłaby się w rządzie. Po wyborach w 2020 roku, po dwuletniej przerwie, wróciła do resortu spraw zagranicznych, w obu rządach Beaty Lindholm, obejmując dodatkowo funkcję wicepremiera.
Pozostaje pytanie, dlaczego Karolina Wieczorek zasługuje na miano najlepszego ministra spraw zagranicznych III RP? Owszem, zdobyła dla Polski członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, ale to chyba nie wszystko. Wieczorek na arenie międzynarodowej wywołuje respekt wśród niektórych swoich odpowiedników, jest poważana i zawsze ministrowie spraw zagranicznych chętnie się z nią spotykają. Oczywiście ktoś powie, że mogłaby robić więcej - mogłaby, ale to m.in.: dzięki niej poprawiły się zepsute przez Paulinę Kochman stosunki z USA, poprawił się też kontakt ze wschodnimi sąsiadami Polski. No i Karolina Wieczorek bardzo dba o to, żeby Polska była poważana wśród innych państw.
Myślę, że na koniec mogłabym powiedzieć jedno - to, że Karolina Wieczorek jest kobietą, jest jej niewątpliwym atutem. W Polsce jest wielu doświadczonych dyplomatów, ale w tej chwili nie widzę na tym stanowisku kogoś innego. Kto wie, może w przyszłości objawi się jakaś postać, która będzie się idealnie nadawała?
Paulina Jakubiec |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 15:54, 02 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Antysystemowy biznesmen w walce o sprawiedliwość
Zdzisław Gąsienica, biznesmen po udanej batalii z wymiarem sprawiedliwości zapowiada swoje wejście do polityki.
D: Gościem programu jest Zdzisław Gąsienica, przedsiębiorca. Dzień Dobry.
ZG: Dzień Dobry.
D: Zacznijmy od przypomnienia widzom pańskiej sprawy. Siedemnaście postępowań, cztery zarzuty i cztery wyroki uniewinniające po sześciu latach. Wymiar sprawiedliwości aż tak się pomylił?
ZG: Nie pomylił się tylko robił to na zlecenie wpływowych grup ze świata biznesu i polityki, którym nie dałem się podporządkować. Moja firma zajmująca się produkcją trakcji kolejowej i trolejbusowej z sukcesami podchodziła do kolejnych przetargów organizowanych przez państwo lub samorządy. W grę wchodziły miliony złotych, w tym pochodzące ze środków unijnych. Tam gdzie są duże kwoty jest duża konkurencja, a w walce nie ma kompromisów. Ścierają się wpływy, kto ma lepsze plecy idzie dalej. Zdarzyło się tak, że nacisnąłem komuś na odcisk przez co dostałem na kark wszystkie służby jakie zna ten kraj żeby mnie uziemić. Udało się. Sześć lat wyjętych z życia, miliony które mogłem zarobić, a z nimi dziesiątki klientów jacy przestali wierzyć w moją uczciwość. Tak się wycina niewygodnych dla władzy ludzi.
D: Jeśli pan tak twierdzi, jest pan zdolny wskazać, kto stoi według pana za tą zorganizowaną akcją?
ZG: Skądże. Człowiek obraca się w różnych środowiskach, robił interesy z wieloma podmiotami, podchodził do dziesiątek przetargów. Moje przedsiębiorstwo było naprawdę duże, ciężko stwierdzić kiedy. Po postawieniu zarzutów stałem się w branży persona non grata, nagle wszyscy odwrócili się, najlepsi partnerzy przestali odbierać telefony. Wiedzieli że trafiłem na czarną listę rządzących i współpraca ze mną to ich śmierć. Znałem sprawę dyrektora regionalnego ds. ochrony środowiska na Mazowszu, w sądzie dzięki moim zeznaniom skazano go i to był początek mojej zemsty za to co politykierzy z koryta mi zrobili.
D: No właśnie, na czym ma polegać ta zemsta, krucjata którą ogłasza pan na billboardach jakie możemy zobaczyć na ulicach polskich miast?
ZG: Tak jak mnie załatwiono już setki, tysiące osób w tym kraju. Jeśli ktoś myśli że to niemożliwe, niech pomyśli czy myślał o tym że możliwe jest powstanie organizacji terrortystycznych, członkostwo terrorystów w rządzie, czy zamachy na osoby życia publicznego w biały dzień. Ja mówię że to stoi na porządku dziennym, udupienie w podobny sposób mnie i każdego z Państwa przed telewizorami. Trzeba temu powiedzieć dosyć. Stąd moja inicjatywa, wyrażenie przeze mnie chęci udziału w polityce, by przegonić tę hałastrę która od dekad rządzi postkomuną, bo żyjemy Szanowni Państwo w postkomunie. Codziennie od lat oglądacie te same gęby. Pieniędzy w portfelach może więcej, dookoła jakby ładniej, ale czy między nimi jest porządniej? Nie ma korupcji? Nie kradną? Nie oszukują? Ja wiem, że się przyzwyczailiśmy, idzie z tym żyć. Przestaje nas to obchodzić, interesować, nie emocjonujemy się tym żeby nie psuć sobie nerwów. Jednak musi ktoś wstać i głośno powiedzieć <wstaje> : Polska to nie jest kraj dla uczciwych ludzi, bo tworzą go krętacze, kłamcy, oszuści, najgorsze elementy społeczeństwa.<siada> Mądrzy w politykę się nie pchają, brzydzą się. Na Miłość Boską, zmieńmy to. Trzeba walczyć o sprawiedliwe, uczciwe państwo, walczyć o Polskę. Pozostając biernymi umywamy ręce, tak nie można. Zachęcam, jednoczmy siły, patrzmy im na te ręce, bierzmy w te ręce sprawy Ojczyzny. Głosujmy mądrze.
D: Może Pan generalizuje, gdyby tak było to mielibyśmy na Alejach Ujazdowskich protest, tymczasem społeczeństwo jest zadowolone, szczęśliwe.
ZG: Moja historia to jest kropla w morzu wobec tych wszystkich o których zdążyłem już usłyszeć od innych ludzi. Niech Pan redaktor mi uwierzy, codziennie dostaję na swoim facebookowym profilu kilkanaście wiadomości, łącznie już blisko tysiąc, nie licząc innych wpisów. Nie jest dobrze. To jest wersja mediów głównego nurtu. Prawda jest taka, że większość polskiego społeczeństwa spotyka się z takimi problemami jak mój, widzi nieudolność władzy, jej patologie, na każdym kroku. Moje portale społecznościowe z godziny na godzinę zyskują nowych fanów, wszyscy piszą, że jest w końcu ktoś kto mówi prawdę. Ludzie nie wychodzą na ulicę, bo dopadła ich znieczulica, przyzwyczaili się. Smutna rzeczywistość, dopóki pieniądze są w portfelach nikt z taczkami nie wyjdzie. Niech pan redaktor spojrzy na Rosję, sytuacja analogiczna.
D: Czy chce pan z tymi ludźmi, którzy się do pana zgłaszają budować partię polityczną, jakiś ruch społeczny? Samotnym w polityce niewiele udaje się zmienić.
ZG: Już proponowano mi członkostwo w jednej z nich, odmówiłem. Na pewno nie będę zakładał partii politycznej. Brzydzę się partiami, wszystkimi, od prawa do lewa, bo każda jest winna za ten dzisiejszy stan. Raczej ruch społeczny. Powołałem fundację, ale nie ma ona ścisłego związku z moją działalnością polityczną, nad stowarzyszeniem się zastanawiam. Walka z partyjniactwem, układami, patologiami władzy, po to by zacząć rozliczać to koryto przy jakim siedzą politycy, a najlepiej wywrócić je do góry nogami rozpoczynając budowę państwa od początku. Powiedzmy sobie jasno, trzecia RP zbudowana postanowieniami Magdalenki z zasady jest państwem założonym po to żeby kraść.
D: W jaki sposób zamierza pan dokonać tej zmiany o której pan mówi?
ZG: Przede wszystkim przez rozliczenie się z dobrodziejstwem PRLu. Lepiej późno niż wcale. Brak konsekwencji, wyroków dla katów stanu wojennego, ludzi którzy swoimi decyzjami sprowadzili na Polaków tyle cierpienia, tyle zła zaburza fundamentalne zasady funkcjonowania państwa. Jak można wymagać od społeczeństwa, skoro samemu się nie potrafiło zrobić porządku? Dalej, przez zmianę myślenia o społeczeństwie. To nie my jesteśmy dla polityków, tylko politycy dla nas. Obecnie traktuje się wszystkich jako maszynki od których zbiera się haracz w postaci podatków, w urzędach jesteśmy natrętami, to co nam się daje dostajemy z łaski, a jeszcze wmawia się nam czasem że za darmo, zapominając o wcześniej uzyskanych podatkach z których finansuje się ten cały państwowy burdel. No i w końcu sprawić, by urzędnicy i politycy ponosili odpowiedzialność w tym kraju za swoje decyzje. Finansową, karną, polityczną. Gdzie Trybunał Stanu? Dziesiątki ministrów, premierów powinno już być skazanymi za swoje zgubne reformy. Mniej urzędników, więcej wolności dla obywateli.
D: Z tego co Pan mówi wnioskuję, że pańskie poglądy mają charakter prawicowy.
ZG: Jak najbardziej. Tylko zdrowe, tradycyjne wartości. Arystoteles mówił, że tolerancja jest ostatnią cnotą upadającej cywilizacji. Niestety jesteśmy tego świadkami. Z tym też trzeba walczyć. Gospodarczo natomiast kieruje się pragmatyzmem, bez ślepego wpatrzenia w konkretne teorie, bo każda ma swoje wady. Socjalizm w nadmiarze psuje społeczeństwo, liberalizm prowadzi do wykluczeń.
D: Dziękuję za rozmowę, moim i państwa gościem był Zdzisław Gąsienica, przedsiębiorca i od niedawna jak sam mówi, polityk.
ZG: Dziękuję, zachęcam do odwiedzenia mojej strony na facebooku, slash gasienica.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 17:35, 03 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Odejść od idei Polski jako "wielkiej montowni"
Rozmowa z Aleksandrem Niełowem - wicepremierem i Ministrem Finansów
Mikołaj Dymowski: Rzucił pan hasło nowej strategii dla Polski. Będzie jakiś ciąg dalszy?
Aleksander Niełów: Oczywiście, że tak. prace nad nią już trwają i myślę, że pierwszy stricte rządowy etap powinien zakończyć się w maju, bardzo ewentualnie w czerwcu. Później wstępnie przyjęty dokument powinien być przedstawiony partnerom społecznym.
Co się znajdzie w tej strategii? Bo cele, o których pan mówił w Toruniu - spadek bezrobocia, szybki wzrost gospodarczy - są oczywiście słuszne. Ale jakoś trzeba tego dokonać.
Na pewno będą rozwiązania dotyczące rynku pracy. Chcielibyśmy, żeby było - jeśli chodzi o pracę - mniej niepewności niż obecnie. Bo ta niepewność nie służy nikomu, tak naprawdę. Będą propozycje dotyczące samej gospodarki, tego w jakim kierunku powinniśmy pójść. Uważam, że powinniśmy odejść od idei polskiej gospodarki jako "wielkiej montowni". Choćby dlatego, że ta "gruba" konkurencyjność kosztowa się nam już powoli wyczerpuje. Powinniśmy raczej tworzyć niż montować.
Tylko, że przedsiębiorców rząd do takiej zmiany nie zmusi.
Ale możemy przekonywać i wspierać, także materialnie, takie zmiany. To już się powoli dzieje, bo zmieniamy model działania Agencji Rozwoju Przemysłu. Ale możemy też robić to bardziej bezpośrednio, poprzez spółki należące do Skarbu Państwa.
To trochę trąci centralnym sterowaniem.
Nie zgadzam się. Państwo jest takim samym właścicielem, jak każdy inny. I ma prawo kształtować politykę swoich spółek tak, jak uzna za stosowne. I powinna być to polityka służąca ogółowi gospodarki i społeczeństwa.
Czy kryzys estoński może zaszkodzić polskiej gospodarce?
Może, jeśli będzie postępowała jego eskalacja. Jeśli oprócz kamieni, ostrych słów i odwoływania ambasadorów, w ruch pójdą również narzędzia ekonomiczne. Albo jeśli atmosfera zgęstnieje do tego stopnia, że na poważnie będzie się mówiło o groźbie wybuchu wojny. I dlatego też uważam, i takie jest stanowisko Polski, że konieczne jest jak najszybsze uspokojenie tego konfliktu. Nie retoryka wojenna, ale pokojowe, dyplomatyczne działania i rzetelne wyjaśnienie przyczyn zabłądzenia i katastrofy rosyjskiego samolotu. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 13:24, 06 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Jest partia prezydencka. I co dalej?
No i jest - partia prezydencka. Co prawda, jeszcze jej politycy nie ustalili, czy jest to właśnie partia, czy tylko koalicja, ale już jest. Prawda także, że pani prezydent formalnie w niej nie uczestniczy. Ale też dziwne byłoby, gdyby uczestniczyła. Musiałaby mieć ujemny zmysł polityczny, a takich osób naród prezydentami nie zwykł czynić.
Co z tego faktu wynika?
Po pierwsze - kompletnie zmienia nam się układ koalicyjny. Piszę te słowa, kiedy nie wiadomo jeszcze, ilu posłów Umiarkowanych przeszło do Obywatelskiego Centrum, ale kilku zrobiło to na pewno. W dodatku współtworzy tą inicjatywę także Polska Gola!. Zatem widzę następujące możliwości rozwoju sytuacji:
- Koalicja U-L-OC - miałaby większość, ale byłaby niespójna. Wzajemne urazy między Lewicą a Marią Stern i między dawną PPL a Renatą Charleson-Kujawiak prawdopodobnie prędzej czy później by ją rozsadziły.
- Koalicja U-L ze wsparciem SdPl i PP - prawdopodobnie byłaby mniejszościowa, ale zdecydowanie bardziej spójna.
- Koalicja U-L-RR - miałaby większość w obu izbach parlamentu. Problemem byłby jednak Ruch Rozwoju, którego posłowie mają ostatnio problem z frekwencją na głosowaniach.
- Koalicja U-OC-NP - wielka koalicja, która opierałaby się głównie na filarach trwania (Umiarkowani), nawrócenia na liberalizm (Maria Stern) i głodu władzy (NP). Mogłaby być nawet trwała, ale wcale nie oznaczałaby, że szeregi parlamentarne Umiarkowanych przestaną się kurczyć. Jest tam przecież i co najmniej kilku posłów o wrażliwości ewidentnie lewicowej.
- Koalicja NP-OC-centroprawicowy plankton - mało prawdopodobne, by uzyskała większość
- wcześniejsze wybory. Zyskaliby na nich Lewica i Nowa Prawica. Straciliby Umiarkowani, a partia prezydencka zyskałaby bezpośredni mandat.
Po drugie - po raz pierwszy od zarania III RP prezydent angażuje się w stricte partyjne inicjatywy nie po, a w trakcie prezydentury. Efektów może być kilka:
- w razie kohabitacji - nieustanne wojny między małym i dużym pałacem, kończące się wetowaniem wszystkiego, czemu prezydencka partia jest przeciwna (w przeciwnym razie jej wyborcy będą pytali, dlaczego pani prezydent podpisała kolejną -ich i prezydenckiej partii zdaniem - złą ustawę);
- wykorzystywanie prezydenckich uprawnień przy formowaniu rządu do tego, aby u władzy zawsze była prezydencka partia;
- męczące i trudne do zrozumienia dla wszystkich "siedzenie na dwóch krzesłach naraz", o którym już pisałem kilka miesięcy temu;
- presja, aby Maria Stern złożyła prezydencki urząd (sam uważam, że byłoby to bardzo honorowe i odpowiedzialne wyjście).
Po trzecie - w ramach podsumowania - jest teraz wielka niewiadoma. Nigdy się coś takiego w historii III RP nie zdarzyło, by urzędujący prezydent zakładał partię. Nie wiemy, jak zachowają się inne partie ani - to przede wszystkim - jak będzie zachowywać się pani prezydent. Moje mądrzenie się również jest raczej inaczej powiedzianym "wiem, że nic nie wiem". I pewnie, jak zwykle, odpowiedź na pytanie "co dalej" poznamy w praniu.
Mikołaj Dymowski |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 0:23, 08 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Nowa Prawica przywraca mowę nienawiści
Wypowiedzi polityków Nowej Prawicy sprawiają, że atmosfera przypominająca o działalności Podziemia Narodowego i makabrycznych zdarzeniach w warszawskim klubie Pablito powraca. W mediach i na spotkaniach z wyborcami brutalnie piętnują lewicowe wartości.
Polska przez działalność ruchów narodowych przeżyła bardzo ciężkie chwile. Najpierw wybuch w centrum edukacyjnym dla obcokrajowców, potem bomba w warszawskim klubie, oba zamachy przygotowane przez terrorystów wywodzących się ze środowiska skrajnej prawicy, które z nienawiścią odnosiło się do takich wartości jak równość, tolerancja i pokój. Wszystko to spowodowane agresywnym językiem partii prawicowych, które nieustannie podsycały konflikt i polaryzowały nasze społeczeństwo. Sądziliśmy, że po tym jak śmierć poniosły dziesiątki niewinnych ludzi, którzy zginęli przez chorą ideologię, atmosfera tamtych dni i tamten język już więcej nie powrócą.
Myliliśmy się.
Atak na wartości lewicowe podnosi się i powraca ze zdwojoną siłą, gdyż na jego czele nie stoi drobna grupa fanatyków, a duża partia polityczna jaką jest Nowa Prawica. Jej politycy co raz częściej wśród swoich wyborców, a ostatnio także w środkach masowego przekazu głośno dyskredytują wartości lewicowe, używając języka niegodnego debaty publicznej. Wśród nich pierwsze skrzypce zdaje się odgrywać Mateusz Goldberg. Stawia znak równości pomiędzy "wrogiem Polski", a socjalistą. Mówi o lewactwie niszczącym kraj, szkodnikach których trzeba wywalić. Głośno podnosi neofaszystowski okrzyk - "raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę". Tylko w swojej partii widzi zbawcę dla Polski, źródło patriotyzmu i oddania ojczyźnie. Jego liderzy umywają ręce. Nikt z Nowej Prawicy nie potępia takiego języka, na które pojawia się przyzwolenie.
Redakcja Gazety stanowczo potępia mowę nienawiści Nowej Prawicy i wzywa wszystkich czytelników, ludzi kultury, nauki, polityki, biznesu do podpisania naszego listu protestacyjnego w tej sprawie, dzięki czemu przyłączą się do wyrażenia aktu powszechnej dezaprobaty dla brutalizacji języka debaty publicznej w Polsce, jakiej dopuszcza się po raz kolejny środowisko prawicy. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:33, 11 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Ten układ ma sens, dopóki możemy zmieniać Polskę
rozmowa z Aleksandrem Niełowem
Przegląd: No i co teraz, panie premierze? Będziecie trwać?
Aleksander Niełów: Nie, tu nie chodzi o trwanie. Akurat przyspieszone wybory byłyby dla Lewicy bardzo korzystnym rozwiązaniem. Tylko, że decyzja o przyspieszonych wyborach nie należy do samej Lewicy, a do ogółu klasy politycznej. Dlatego też wybraliśmy opcję pośrednią.
To znaczy?
Rządy mniejszościowe już w Polsce były, z różnym skutkiem. Wydaje się, że niejedną rzecz możemy przeprowadzić i nie mając jako koalicja większości. Świadczy o tym to, że właściwie każdy projekt rządowy ma poparcie jakiejś - raz mniejszej, a raz większej - części opozycji. Zatem na pewno nie jest tak, że nic się nie da zrobić.
Pytanie tylko, ile da się tak zrobić, i co da się tak zrobić. Myślę, że wiele odpowiedzi poznamy przy okazji debaty nad przygotowywaną obecnie przez rząd strategią dla Polski. Od tego, jak poszczególne ugrupowania odniosą się do niej jako do całości i do konkretnych propozycji. Myślę, że to będzie taki papierek lakmusowy tego układu.
A jeśli okaże się, że opozycja nie chce współpracować?
Jeśli ten układ nie wypali, to najsensowniejszym wyjściem będą przedterminowe wybory. Bo trwanie dla trwania nie ma sensu. A my do stołków przyspawani też nie jesteśmy.
Teraz zaczyna pan straszyć.
Nie powiedziałbym tak. Spora część opozycji akurat na przyspieszonych wyborach bardzo dobrze by wyszła, jeśli chodzi o stan posiadania. Zatem to nie jest tak, że ktoś kogoś straszy. Całą istotę tego, co chcę powiedzieć można streścić w jednym zdaniu: Obecny układ ma sens tak długo, jak długo będzie możliwe, w sensownym tempie, zmienianie Polski na lepsze. W momencie, kiedy to przestanie być możliwe, jedynym sensownym wyjściem będą wybory. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 23:02, 12 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Wegański Casanova
Kim jest nowy minister środowiska?
Premier Beata Lindholm przedstawiła go jako profesora Uniwersytetu w Białymstoku, dendrologa, polityka i zapalonego działacza ekologicznego. Potrzeba przestawienia była, bo mało kto w Polsce Włodzimierza Kazańcewa kojarzy.
A jest to postać nietuzinkowa. Urodzony w gierkowskim 1970 roku Kazańcew ma, czego nie ukrywa, korzenie białoruskie. Białorusinem był bowiem jego dziadek od strony ojca. Stąd też wzięło się wchodnio brzmiące nazwisko. Urodził i wychował się w Bielsku Podlaskim, studiował w Warszawie, gdzie zrobił też doktorat. Później jednak związał się z Białymstokiem, gdzie na Uniwersytecie w Białymstoku zrobił habilitację i obecnie jest profesorem nadzwyczajnym.
Równolegle angażował się w działalność społeczną. Jako student brał udział w protestach związanych z ochroną środowiska i praw zwierząt. W 2003 roku zaangażował się w działalność Stowarzyszenia Empatia, które jest organizacją działającą na rzecz praw zwierząt i promującą weganizm. Rok później wstąpił do tworzącej się partii Zieloni 2004, gdzie działał aż do jej końca w 2016 roku, kiedy za sprawą Edwarda Naparstnicy połączyła się ona z SLD. Zresztą i SLD kilka miesięcy później połączyło się z Europą Plus, tworząc Lewicę.
Sama dotychczasowa kariera polityczna 51-letniego obecnie ministra środowiska nie jest oszałamiająca. Od 2018 r. był radnym Białegostoku. W 2020 roku został przewodniczącym miejskich struktur Lewicy, a rok później przewodniczącym partii na Podlasiu. Zatem objęcie przez niego funkcji ministra jest bardzo dużym awansem.
Co na tym stanowisku pokaże? Według studentów z Wydziału Biologiczno-Chemicznego UwB mówią, choć naukowo zajmuje się on drzewami, to jego konikiem są prawa zwierząt. Od lat promuje na uczelni w każdy możliwy sposób dietę wegańską.
Jego problemem może być jednak stosunek do kobiet. Kazańcew jest wobec płci pięknej bardzo czarujący. Stąd też wzięło się jego uczelniane przezwisko - Kazanowa. Pozornie nie jest to żaden problem. Ale na lewicy może być to czasem odbierane jako przejaw patriarchalizmu. Jest także rozwodnikiem, i to trzykrotnym.
Mimo wszystkich swoich wad, wydaje się, że nowy minister środowiska jest szczery w tym, co robi. W polityce jednak, bardziej niż szczerość, potrzebna jest skuteczność. Czy Włodzimierz Kazańcew jest skuteczny - przekonamy się wkrótce |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Administrator
Administrator
Dołączył: 13 Cze 2013
Posty: 14466
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 0:58, 13 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Gazeta Wyborcza to lewacki Der Sturmer
Ostatni artykuł gadzinówki Michnika o nazwie "Gazeta Wyborcza" pokazał, że w Polsce można niestety legalnie siać mowę nienawiści. Otóż wstrętny artykuł na temat Nowej Prawicy, gdzie się mówi że jesteśmy faszystami i że to my rzekomo siejemy nienawiść, jest czystym propagandowym lewackim kłamstwem. GazWyb niczym nazistowski Der Sturmer kopiuje ich praktyki i de facto szczuje na nas niczym naziści na Żydów. Ta medialna lewacka szczujnia sieje wobec nas nienawiść i kto wie co ci lewacy jeszcze wymyślą. Zapewne za chwilę będą pisać o specjalnych "obozach reedukacji" dla działaczy i zwolenników Nowej Prawicy, gdyż dla nich jesteśmy podludźmi i faszystami, choć to oni są prawdziwymi faszystami. Michnik i cała ta lewacka banda to prawdziwi faszyści, gdyż nienawidzą polskiego patriotyzmu i polskości jak Hitlerowcy i stąd też ich obrzydliwe ataki. Boję się, że może się to skończyć atakami na nas więc trzeba uważać zwłaszcza, że sam jestem Żydem więc muszę być szczególnie ostrożny. Lewactwo jest w ostatnim czasie mocno agresywne, zwłaszcza, że taka Lewica nie kryje wobec nas swoich zamiarów.
Ale że się prawica już przyzwyczaiła do szczujni z GW to ostatnio znalazła ona zaskakującego sojusznika. Otóż liderka faszystowskiego RLN nasz kochana rasistka Halinka Bożyszkiewycz czy Bożyszkiewicz, widać banderowskie korzenie, podobnie jak GW szczuje ostatnio w mediach na nas i gdacze niczym stara prukwa. Chyba nie ma ostatniego zbyt udanego życia seksualnego, a jak wiadomo baba bez bolca dostaje pierdolca, więc stąd te ostatnie ataki na nas, gdyż ten babsztyl musi się zawsze na kimś wyżyć. Rasizm, szowinizm i faszyzm ma we krwi więc też nienawidzi Polski i Polaków. I dlatego też uderza w nas, bo sądzi, że odbierze nam elektorat. Ale Polacy faszystom nie dadzą wygrać |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|